Ustawa Cookie - Wykorzystujemy cookies w celu poprawnego wyświetlenia strony. Wiemy - można bez nich żyć - tylko po co?

Stanisław Mrowca dla Wirtualnej Polski: tak się nie da pracować. Ręce opadają!

Biegi narciarskie Polska -> Artykuły

2015-06-26

Prezentujemy fragmenty wywiadu ze Stanisławem Mrowcą (foto.pierwszy z lewej) udzielonego Michałowi Bugno z Wirtulalnej Polski:

Biegi narciarskie w Polsce to biegi przez mękę. To sport dla męczenników. Rozumie to męczennica Justyna Kowalczyk i rozumie to męczennik Stanisław Mrowca. Jak nie ma męczenników, nie ma sukcesów. To się musi zmienić! Są kluby, które gminy dofinansowują kwotą 2000-2500 złotych na rok. Są także kluby, w których w ogóle nie ma pieniędzy. No, dajcie spokój! Tak się nie da pracować! Ręce opadają! - grzmi w rozmowie z Wirtualną Polską Stanisław Mrowca, pierwszy trener Justyny Kowalczyk.

 

Czy przez 25 lat pracy w roli trenera narciarstwa biegowego spotkał pan zawodnika, który swoimi predyspozycjami choćby częściowo przypominał talent Justyny Kowalczyk?
Stanisław Mrowca: Nie. Justyna była jedna i jedyna. Całe swoje życie podporządkowałem narciarstwu biegowemu i dziękuję Bogu, że trafiła mi się taka zawodniczka.

 

Niewielu sportowcom w Polsce udaje się osiągnąć poziom Kowalczyk czy Adama Małysza. Można odnieść wrażenie, że wyłapywanie takich talentów jest raczej dziełem przypadku, a nie owocem jakiegoś systemu. Zwłaszcza w biegach narciarskich.
Tak wielkie talenty trafiają się niezwykle rzadko. Gdyby nie było próby limanowskiej, programu rozwoju biegów narciarskich w Kasinie Wielkiej, klubu Maraton Mszana Dolna i gdyby nie było tam nas, nie udałoby się wyłapać Kowalczyk. Zauważenie tak utalentowanej zawodniczki to wielki sukces, ale później, jeszcze w wieku dziecięcym, trzeba ją wiele nauczyć. A przede wszystkim, trzeba zachęcić do biegania. W przypadku Justyny nie było to takie łatwe. A jednak, udało się! Uparłem się i zdołałem ją namówić do uprawiania tego sportu. Potem poszła do kadry, a dziś jest tu, gdzie jest.

 

Zdolnych zawodników z pewnością jest znacznie więcej, a jednak niewielu udaje się dojść na szczyt. Dlaczego w polskich biegach narciarskich gubi się tak wiele talentów?
Problem zaczyna się, kiedy młody zawodnik kończy Szkołę Mistrzostwa Sportowego, jest dobry i chce się rozwijać. Z jednej strony nie jest już juniorem, a z drugiej nie jest jeszcze gotów, żeby walczyć z seniorami. Chodzi o zawodników w wieku 18-22 lat, którzy zaczynają dorosłe życie, a nie mają pieniędzy na dalszy rozwój. Jeżeli nie stworzymy systemu, który pozwoli szlifować te talenty, nie dochowamy się kolejnych mistrzów. Bo skąd oni mają brać pieniądze? Stypendium olimpijskie dostaje się dopiero, kiedy biega się w światowej czołówce. Tyle że bez pieniędzy na rozwój nie da się tam dotrzeć. Tu zamyka się błędne koło.

 

Jak to wyglądało w przypadku Justyny Kowalczyk?

Miała spore kłopoty finansowe, ale znalazłem jej sponsora, dzięki któremu mogła podnosić umiejętności. Kiedy zaczęła biegać w światowej czołówce, uzyskała już znacznie poważniejsze finansowanie. I niestety tak to wygląda do dziś - młodzi zawodnicy zostają sami sobie. Muszą trafić na człowieka, który zdoła im pomóc. W innym wypadku ich talent zostanie zaprzepaszczony. Sam poświęcałem tej pracy całe serce. Aż dziw bierze, że żona nie przegoniła mnie z domu, zwłaszcza że nie przynosiło to wielkich pieniędzy. Kiedy pracowałem z młodzieżówkami, dostawałem jakieś kieszonkowe i mogłem wspomóc rodzinę. Wiele lat musiałem jednak pracować społecznie. Teraz nie ma już ludzi, którzy w takim stopniu potrafią poświęcić się dla dzieci i młodzieży.

 

W jakich warunkach dziś pracują trenerzy narciarstwa biegowego?
Podam przykład. Trafia się młody trener, który ma dużo zapału. Tylko co z tego, skoro praktycznie nie ma pieniędzy. Od sponsora dostaje 1200 złotych na miesiąc, w międzyczasie bierze ślub i… co dalej? Nie może dłużej pracować w roli trenera, bo musi iść do pracy. Przecież za taką kwotę rodziny nie utrzyma. Są kluby, które gminy dofinansowują kwotą 2000-2500 złotych na rok. Są także kluby, w których w ogóle nie ma pieniędzy. No, dajcie spokój! Tak się nie da pracować! Ręce opadają! Biegi narciarskie w Polsce to biegi przez mękę. To sport dla męczenników. Rozumie to męczennica Justyna Kowalczyk i rozumie to męczennik Stanisław Mrowca. Jak nie ma męczenników, nie ma sukcesów. To się musi zmienić!

 

Wierzy pan, że to się zmieni?
Jeżeli nie będziemy o tym głośno mówić, ani nie będziemy nic robić, nic się nie zmieni. Trzeba dofinansować kluby, w których znajdą się trenerzy umiejący wyłapywać i szkolić talenty. Musimy mieć odpowiedni poziom szkolenia na poziomie kadry narodowej. Tego dziś bardzo brakuje. I nie można się dziwić, że Polska, która ma 38 milionów mieszkańców, nie może poradzić sobie z Norwegią, w której żyje 5 milionów ludzi. Pewne modele należy od nich skopiować. Tylko jest jeden problem. W Polsce, przy naszym klimacie, mamy 8-10 tygodni z warunkami zimowymi, a w Skandynawii takie warunki utrzymują się przez 8 miesięcy. Tam w każdej miejscowości mają trasy biegowe. U nas nie ma ich prawie nigdzie.

 

Na początku rozmowy wspomniał pan o próbie limanowskiej, która pomogła odkryć talent Justyny Kowalczyk. Na czym dokładnie polegała?
Wprowadziliśmy zajęcia z narciarstwa biegowego do 17 szkół w powiecie limanowskim. Najlepsi z zawodników zaczęli trafiać do klubów. Justyna przeszła do klubu Maraton Mszana Dolna, gdzie zdołała się wybić. Najpierw została mistrzynią Polski młodziczek, a później trafiła do kadry narodowej. Teraz staramy się wyszukiwać talenty działając w podobnym modelu.

 

Ten model to Małopolska Szkolna Liga w biegach narciarskich. Od kiedy i na jakich zasadach funkcjonuje ten projekt?
Kiedyś w kalendarzu Małopolskiego Szkolnego Związku Sportowego znajdowały się dwie jednorazowe imprezy w narciarstwie biegowym - Małopolskie Igrzyska Szkół Podstawowych oraz Małopolska Gimnazjada. Z roku na rok rosła ich popularność i ciągle przybywało szkół, które włączały się do zawodów. Jakieś pięć lat temu wraz z Feliksem Piwowarem (obaj są członkami zarządu MSZS - przyp. WP) doszliśmy do wniosku, że trzeba zorganizować coś większego. Uzyskaliśmy finansowanie i zorganizowaliśmy Małopolską Szkolną Ligę w biegach narciarskich. W ostatnim sezonie udało nam się przeprowadzić siedem zawodów w różnych miejscowościach województwa małopolskiego.

 

Ile osób bierze udział w tych zawodach?
W jednych zawodach bierze udział około 150 uczniów z gimnazjów i około 200 z podstawówek. Wciągu całego sezonu w lidze wystartowali zawodnicy z 35 szkół gimnazjalnych i ponad 50 szkół podstawowych z całego województwa.

 

Udało się już wyłowić pierwsze talenty?
Najbardziej utalentowani zawodnicy, którzy ukończą gimnazjum, mają możliwość podjęcia nauki w Szkole Mistrzostwa Sportowego w Zakopanem, Szczyrku albo Szklarskiej Porębie. W tym roku aż ośmioro zawodników z naszej ligi trafiło do pierwszej z wymienionych szkół. To bardzo dużo. Jest nadzieja, że w przyszłości będą dobrymi biegaczami.

 

Jakie widzi pan perspektywy przed tym projektem?
Na podsumowaniu sezonu w Białce Tatrzańskiej obecny był prezes PZN Apoloniusz Tajner. Powiedział, że związek zostanie jednym z organizatorów Małopolskiej Szkolnej Ligi. Chce nadać temu projektowi charakter ogólnonarodowy. Chodzi o to, żeby takie same rozgrywki były organizowane także w innych województwach.

 

Podobny projekt w Polsce już funkcjonuje. To "Bieg na Igrzyska".
To impreza centralna, w której startują ludzie z całej Polski. Wprawdzie Justyna Kowalczyk oficjalnie ją popiera, ale jestem zdecydowanym przeciwnikiem tej idei. Moim zdaniem, nie ma sensu przerzucać małych dzieci z jednej strony kraju na drugą tylko po to, żeby przebiegły kilometr czy dwa. To strata czasu i pieniędzy. Lepiej stworzyć system, w którym młodzież będzie mogła rywalizować w ramach województw. Przez wiele lat zgłaszaliśmy uwagi do PZN i w końcu prezes Apoloniusz Tajner doszedł do wniosku, że rzeczywiście trzeba iść w tym kierunku. A jeżeli już organizować ogólnokrajowe zawody, to raczej o charakterze Mistrzostw Polski. Spodziewam się, że nasza liga będzie miała trzy razy większą frekwencję niż „Bieg na Igrzyska”.


Rozmawiał Michał Bugno, Wirtualna Polska

 

 

Tytułem komentarza:

1. Liga Małopolska w tym sezonie liczyła osiem edycji

2. W dwóch edycjach startowało ponad 400 zawodniczek i zawodników, w RANKINGU LIGI   sklasyfikowano  567 osób

3. Czekamy na eksport ligi do innych województw.

 

Brawo Staszek Mrowca, od lat zwracamy uwagę na czarną dziurę po zakończeniu Szkó Mistrzostwa Sportowego przez naszych najlepszych biegaczy. Może czas poważnie podejść do tematu stworzenia drużyn lub plutonów sportowych w MON, MSW itd. Przy współpracy PZN-u myślę, że szansa na zaczątek tematu istnieje.

Osobiście bardzo się cieszę, że Ligę Małopolską w biegach narciarskich zaczynają dostrzegać duże media, czas wypromować największą imprezę w biegach narciarskich w naszym kraju, conajmniej tak jak Bieg Na Igrzyska. Moim i nie tylko, marzeniem/planem jest rozgrywanie podobnych zawodów w wszystkich narciarsko-biegowych województwach. Cieszy fakt pochylenia się nad tematem tak dużego portalu jak Wirtualna Polska, przy którym nasz skipol jest maleństwem, rozumiem, że teraz Liga Małopolska będzie na bieżąco relacjonowana na WP.

 

Wszystko o ostatnim sezonie Ligi Małopolskiej TUTAJ.

 

Kuba Cieślar

 

Komentarze - 1

amator

Opublikowano: 2015-09-01 19:18:26

To by było coś. Kiedyś tak było, że każde województwo miało swoją ligę i najlepsi z danych okręgów spotykali się raz w roku na ogólnopolskich zawodach. Myślę,że trudno będzie do tego wrócić bo na dzień dzisiejszy dla prezesów okręgów liczy się kasa czyli JAK NAJWIĘCEJ ZAROBIĆ I JAK NAJMNIEJ WYDAĆ. Pozdrawiam

Aby od razu dodać komentarz zarejestruj/zaloguj się na naszym portalu. Ze względu na problemy z botami komentarze niezalogowanych ukazywać się będą najszybciej jak to możliwe, ale dopiero po akceptacji.

* - pola obowiązkowe



Prawa autorskie © skipol.pl