2016-05-17
- Jeszcze wychodzę z długów po takich pomysłach – mówi o World Uphill Trophy w Szklarskiej Porębie burmistrz Mirosław Graf. To jasny znak, że za jego kadencji ekstremalnego podbiegu na Szrenicę nie będzie.
Kiedy po raz pierwszy pojawił się w Szklarskiej Porębie temat organizacji zawodów rangi biegowego Pucharu Świata, jego ówczesny dyrektor Joerg Capol zaproponował, by jeden z etapów cyklu został rozegrany na Szrenicy. Górujący nad miastem szczyt miał być areną ekstremalnego podbiegu na wzór Alpe Cermis, tyle tylko, że z dodatkowym, równie morderczym zjazdem.
Weto Kowalczyk
Sprawę niemal od razu oprotestowała Justyna Kowalczyk, jasno sugerując, że jeśli taka impreza odbywa się w jej kraju, to wypadałoby przeprowadzić takie konkurencje, w których ma jakiekolwiek szanse, a nie takie, w których zajęłaby odległą pozycję. - Chcę to powiedzieć jasno, że jeżeli będę w tym czasie trenerem Justyny, to nie będzie ona startować w takich zawodach. To niepotrzebne ryzyko, a ja nie chcę, by spotkało ją coś strasznego – cytował Aleksandra Wierietielnego „Przegląd Sportowy”. Byli jednak tacy, którzy koncepcję Capola popierali. Mający w 2012 roku świetny sezon Devon Kershaw w rozmowie ze „Sportowymi Faktami” przyznał, że jego zdaniem biegówki powinny iść w stronę czegoś nieszablonowego.
- Uważam, że FIS bardzo dobrze robi, szukając nowych rozwiązań mających spopularyzować biegi narciarskie (…) Jestem za tym, by wciąż wprowadzać tego typu nowości. Bieg w Szklarskiej Porębie jest bardzo ciekawy. Sam nie wystartowałem w nim w tym roku, (…) popieram jednak pomysł. To na pewno coś ciekawego i nie mam nic przeciwko takiej formule zawodów w Pucharze Świata – mówił kanadyjski biegacz.
Wysiłek dla chętnych
Podczas gdy w kraju nadal toczyła się głośna dyskusja o pomaganiu lub nie swojej idolce (Kowalczyk była wtedy absolutnie najpopularniejszym sportowym nazwiskiem w Polsce), w 2011 roku po raz pierwszy przeprowadzono test nowej formuły. W Pre World Uphill Trophy zaangażowała się m.in. firma Ricoh, a profil sprawdziło 43 narciarzy obu płci. Wśród nich byli m.in. olimpijka z Turynu Magdalena Nykiel, zwycięski Radek Sretr z Czech czy trzeci wówczas Mariusz Michałek.
- Było łatwo, fajnie i przyjemnie – zdumiała dziennikarzy triumfująca Jitka Pesinova. Rok później, już bez „Pre” w nazwie, zawodników było minimalnie więcej i o zdecydowanie ważniejszych nazwiskach. Co prawda były to tylko zawody dodatkowe (Puchar Świata rozegrano w piątek i sobotę, zostawiając niedzielę wolną), ale część zawodników występujących przed jakuszycką publicznością postanowiła zostać w Karkonoszach o dzień dłużej. Eva Nyvltova, Andrew Newell, Maurice Manificat, który chwilę wcześniej miał 2. wynik na Alpe Cermis, a dalej np. Alena Prochazkova, Klara Moravcova czy Masako Ishida. Trzeci wynik wśród amatorów miał nawet członek Skipol.pl Teamu Marcin Branas. Zawodowców z pewnością skusiła ranga imprezy, bowiem były to zawody FIS, ale też nie najmniejsze nagrody finansowe. I kiedy o możliwość transmisji pytali nawet z Eurosportu, nagle temat ucichł.
„Goszcząc światowy sport nie tworzymy światowego sportu”
Po tym jak w kalendarzu imprez zimy 2012/13 zabrakło mixu podbiegu i zjazdu ówczesny szef komitetu organizacyjnego polskiego PŚ Jacek Jaśkowiak tłumaczył autorowi tego tekstu, że w dużej mierze winne sytuacji okazały się pieniądze. Szklarskiej Poręby nie stać było na ułożenie osobnego stadionu tymczasowego oraz zapewnienie warunków do transmitowania wydarzenia w telewizji. Priorytetem miał być za to Nordic Weekend 2016. Jak się te priorytety ułożyły – pamiętamy.
Tego samego zdania co wówczas Jaśkowiak jest obecny burmistrz Szklarskiej Poręby Mirosław Graf. Pomysł unikatowych zawodów porównuje z ideą organizacji skoków narciarskich na Stadionie Narodowym. - Kiedy to skrytykowałem głośno, podniosło się larum. Ale okazało się, że nie tylko ja byłem przeciwny temu pomysłowi, bo za pieniądze wyrzucone w błoto w Warszawie udało się zbudować w Wiśle kompleks nowych skoczni dla dzieci – przypomina były skoczek.
Graf: Nam ta impreza nic nie dała. Nie przyspieszyła rozwoju Jakuszyc, nie pociągnęła promocyjnie miasta i nie spowodowała, że karkonoskie biegi narciarskie ruszyły z kopyta. A wydano na to masę pieniędzy. Wychodzę z założenia, że jak chcemy jeździć autem, to zróbmy najpierw prawo jazdy. Impreza światowa nie spowoduje bowiem, że będziemy mieli światowe biegi. Miasto po rozrzutności poprzedniej władzy ma nadal ogromne długi, które staramy się teraz niwelować. Nie pozwolę, żeby chwilowy rozgłos był ważniejszy niż codzienne życie mieszkańców. Nie mam za to wątpliwości, że jak rozbudujemy Jakuszyce, to Puchar Świata dostaniemy w cuglach.
Takie stanowisko Urzędu Miasta zamyka temat World Uphill Trophy. Imprezy, która z pewnością mogłaby stać się wizytówką biegowej Polski i – jeśli zorganizowana dla amatorów – także świata. Nadzieją na przywrócenie pomysłowego wydarzenia do kalendarza są z pewnością ewentualne starania stowarzyszenia „Bieg Piastów”, które mogłoby np. włączyć imprezę do kalendarza Festiwalu Biegów Narciarskich lub prywatnego, możnego sponsora. Ale o tych na naszym podwórku niestety bardzo trudno.
Michał Chmielewski
fot. szklarskaporeba.pl
Aby od razu dodać komentarz zarejestruj/zaloguj się na naszym portalu. Ze względu na problemy z botami komentarze niezalogowanych ukazywać się będą najszybciej jak to możliwe, ale dopiero po akceptacji.
* - pola obowiązkowe