2016-02-06
Martin Johnsrud Sundby po raz kolejny okazał się nie do zatrzymania, tym razem wygrywając bieg na 50 kilometrów stylem klasycznym ze startu wspólnego rozgrywany na trasach w Oslo - Holmenkollen.
O znaczeniu tego miejsca i tego biegu, nie tylko dla Norwegów, napisano wiele. Wystarczy tylko wspomnieć, że zwycięzca przechodzi do historii, zwłaszcza gdy robi to w takim stylu jak Martin Johnsrud Sundby.
Norweg rozerwał stawkę już na drugiej, z sześciu, pętli. Razem z nim zabrali się Niklas Dyrhaug, Didrik Toenseth oraz Maxim Vylegzhanin. Sundby narzucał tempo, a pozostali próbowali się za nim utzrymać. Tym sposobem szybko powiększali przewagę nad peletonem. Po połowie dystansu mieli 45 sekund przewagi.
Na dwie pętle do mety tempa nie wytrzymali Dirdrik Toenseth i Maxim Vylegzhanin. Dzielnie za plecami Sundbiego trzymał się jedynie Niklas Dyrhaug.
Może to, źle zabrzmi, ale Dryrhaug został na deser. Po przeszło 40 kilometrach wspólnego biegu Sunndby postanowił pożegnać kolegę i finałową pętlę pobiec solo. Dyrhaug nie miał niestety argumentów by zaprotestować.
Na mecie Martin Johnsrud Sundby pojawił się po trwającym 2 godziny 8 minut i 41,9 sekund biegu, o 18,8 sekund wyprzedzając Nkilasa Dyrhauga. Miejsce trzecie zajął Maxim Vylegzhanin, który na ostatnie pętli zostawił towarzysza niedoli, by zadowolić się najniższym stopniem podium. Rosjanin stracił do zwycięzcy 1:05,4. Na miejscu czwartym, ze stratą 1:36,3, finiszował Didrik Toenseth.
Na miejscu piątym finiszował Sergey Turyshev, któremu za piękną walkę należy się kilka słów. Rosjanin po połowie dystansu postanowił oderwać się od peletonu i spróbować przeskoczyć do prowadzącej grupy. Nie udało się, ale Turyshev nie poddał się i samotnie dobiegł do mety zawieszony między grupami.
O miejsce szóste toczył się już osobny wyścig, który wygrał oczywiście Petter Northug, na finiszowej prostej wyprzedzając Francesco de Fabianiego (miejsce 7.), Rosjan Andreja Larkova (8.) i Alexandra Legkova (9.) oraz Sjura Roethe (10.)
Nie udał się powrót Dario Cologni do Pucharowego ścigania. Niestety w czasie biegu Szwajcarowi odnowiła się kontuzja łydki, której nabawił się podczas Tour de Ski.
Martin Johnsrud Sundby, dla którego było to piąte podium z rzędu w Holmenkollen (ale pierwsze zwycięstwo) powiedział: Czekałem na ten moment przez 5 lat. Od zawsze moim marzeniem było, aby wygrać ten wyścig. Kiedy miałem 9 lat obozowałem w lesie i dopingowałem tych wszystkich wielkich narciarzy. Dziś moja strategia polegała na zszokowaniu pozostałych mocnym tempem od pierwszego kilometra. Myślę, że nigdy nie biegłem 50 km tak szybko od początku.
huk
Aby od razu dodać komentarz zarejestruj/zaloguj się na naszym portalu. Ze względu na problemy z botami komentarze niezalogowanych ukazywać się będą najszybciej jak to możliwe, ale dopiero po akceptacji.
* - pola obowiązkowe